Mini wywiad z Iwoną Żytkowiak

 


Już 25.07.2023 premiera nowej powieści Iwony Żytkowiak "Nowe życie".  Z tej okazji Autorka odpowiedziała na kilka pytań. Zapraszam! 

1) Już wkrótce premiera powieści "Nowe życie". Jakie emocje towarzyszą Pani w związku z wydaniem nowej książki?

Zawsze, ilekroć ma się pojawić moja nowa powieść , jestem dość mocno poruszona. Zastanawiam się, czy powieść przypadnie Czytelnikom do gustu, jak ją odbiorą, czy odnajdą w niej coś dla siebie? Mimo kilkunastu wydanych powieści, na szczęście, nie dopadła mnie rutyna. Poza tym bardzo czekam na to, by wziąć - fizycznie- powieść do ręki, wwąchać się w zapach papieru, wsłuchać w szelest kartek. A potem … potem przeczytać. Zawsze czytam swoje powieści, kiedy trafiają w moje ręce. Staram się „odkleić od siebie” i czytać jako powieść czyjąś, niekoniecznie swoją. Niekiedy udaje mi się to do tego stopnia, że ulegam wielu emocjom: irytuję się na bohaterów, zdumiewam ich postępowaniem. Niekiedy jestem zadziwiona tym, co czytam.

2) O czym jest powieść „Nowe życie”?

„Nowe życie” to powieść o sensie życia, jaki trzeba odnaleźć mimo wszystko. Mimo straty, jaka nas spotyka, mimo rozpaczy, jaka targa naszym życiem., mimo pogubienia się w tym życiu. To również powieść o przyjaźni i o miłości. Ale również to zaproszenie na piękną wyspę, na której rozgrywają się wydarzenia. To wreszcie powieść o nadziei.  

3) Co było główną inspiracją do napisania tego tytułu?

Czy inspiracja? Można to tak nazwać. Kierowały mną dwie motywacje. Pierwsza - to chęć rozprawienia się z demonami przeszłości, jakie zawładnęły życiem głównej bohaterki - Łucji ( nota bene tytułowej bohaterki wcześniejszej mojej powieści Czas Łucji. Choć obydwie powieści można czytać niezależnie, nie mogę nie wspomnieć, że bohaterka jest wciąż ta sama). Chciałam też pokazać, że po najgorszej zimie, przychodzi lato, a po najczarniejszej nocy wstaje nowy dzień. Moja Łucja - pogrążona w żałobie, salwująca się ucieczką nie tylko w głąb siebie, ale i w alkohol, tracąca zupełnie grunt pod nogami, odsuwająca się od życia; dzieci, wnuków, karmiąca się niegasnącą rozpaczą, dokonuje swoistej rewizji swojego życia, wychodzi z cienia, zaczyna od nowa odkrywać uroki świata, smakować go. Zaczyna żyć. Druga sprawa- szukałam pretekstu, by kolejny raz wrócić na Majorkę. Mimo że byłam tam kilkanaście razy, wciąż jestem jej głodna i wciąż tęsknię. Wracam więc i choć - podobnie jak Łucja - nie odnajduję minionego czasu, ale zyskuję coś nowego. 

4) Czy wzorowała się Pani na kimś podczas tworzenia postaci?

Z bólem serca obserwowałam najbliższą mi osobę, która nie potrafiła, nie mogła pogodzić się ze stratą. Cierpiałam na równi. Bliskość, znajomość tej osoby pozwoliła mi wejść głęboko w jej odczuwanie. Jestem dość mocno syntoniczna, wobec tego ból, jaki jej towarzyszył był niemal moim bólem. Ale - jak to powiadają - czas goi rany, a życie toczy się dalej. 

5) Czy było coś, co sprawiło Pani trudność podczas pisania "Nowego życia"?

Raczej nie. Od początku dość wyraźnie miałam zarysowany kształt powieści. Wiedziałam, na co położyć akcent. Doskonale znam miejsca, po których poruszają się moje bohaterki i możliwość ponownego „ wędrowania” znanymi i ulubionym szlakami sprawiało mi raczej przyjemność, niż trudność. Owszem, wiele czasu poświęciłam na zgłębienie materii związanej z wątkiem żydowskim, a konkretnie historię Żydów sefardyjskich, ale to też było przyjemne.

6) Czy wiedziała Pani od początku, jaki będzie finał?

W zasadzie tak, choć po drodze trochę meandrowałam, ale taka moja fantazja i takie prawo pisarki - tworzyć świat według własnej koncepcji.

7) Kiedy możemy się spodziewać kolejnych Pani powieści?

Szlifuję. Niemniej kiedy i czy wydawnictwo zechce - to już inna sprawa. 

Dziękuję serdecznie za poświęcony czas 😁

Komentarze

Prześlij komentarz